Długo się do tego dania przymierzałam. Wszelkie jego wariacje są w Holandii niezwykle popularne, szczególnie na rodzinnych imprezach. Najczęściej jadałam jednak wersje warzywne lub serowe. W końcu postanowiłam spróbować własnych sił. Na pierwszy ogień poszedł najbardziej podstawowy, a zarazem klasyczny przepis. Quiche lorraine. W wersji mini ;)
Składniki:
- ciasto (może być francuskie, ale ja wolę półkruche)
- 100 g boczku
- mała cebula
- jajko
- 100 ml śmietanki
- sól
- pieprz
- gałka muszkatołowa
Smarujemy masłem i opruszamy mąką formę. Ciasto rozwałkowujemy na odpowiedniej wielkości placek i wykładamy nim ową formę. Podpiekamy 10 minut w nagrzanym do 175 stopni piekarniku.
W międzyczasie podsmażamy na patelni pokrojony w wąskie paski boczek i cebulę. Lubię kiedy jest dobrze wysmażony, więc czekałam aż ładnie zbrązowieje. Wykładamy przesmażony boczek z cebulą na podpieczone ciasto. W miseczce rozbijamy jajko ze śmietaną i doprawiamy pieprzem oraz gałką muszkatołową. Z soli już zrezygnowałam, po tym jak zdałam sobie sprawę ile boczku mi wyszło. Boczek sam w sobie jest wystarczająco słony. Zalewamy mięso mieszanką jajeczno-śmietanową, tak, żeby nie przelało się przez brzegi ciasta. Pieczemy w piekarniku przez 25-30 minut.
O rany Julek, jakie to pyszne wyszło! Kolejny dowód na to, że proste przepisy są najlepsze. Albo, że z boczkiem wszystko lepiej smakuje ;) Piekłam w małej foremce na 1-2 osoby zatem quiche wyszedł mocno nafaszerowany boczkiem. I przez to jaki pyszny! Teraz żałuję, że nie upiekłam większego, bo miałabym na jutro na lunch do pracy jak znalazł.
no super Ci to wyszło..:) a z tym boczkiem to jest coś na rzeczy...;) boczek smakuje ze wszystkim..;)
OdpowiedzUsuń