Długa przerwa była w gotowaniu nowości, ale obiecuję poprawę. Koniec z lenistwem... no, umiarkowany koniec ;) Wracamy do naszego egzotycznego (choć nie zawsze) projektu.
Przez lata zmagałam się ze wstrętem do krewerek. Smak jak najbardziej mi odpowiadał, tylko ta konsystencja... Następnie pewnego dnia coś mi się w mózgu przestawiło i od mniej więcej roku uwielbiam krewetki. Maurycy do dziś nie może się nadziwić, jak to możliwe, że kiedy się poznaliśmy nawet ich nie chciałam tknąć, a teraz najchętniej zamawiałabym tylko te pędraczki ;) Może po prostu w Polsce nigdy nie trafiłam na dobrze przygotowane? A skoro już tak manifestuję tą miłość, to postanowiłam przygotować bardzo krewetkowe curry rodem z Birmy (tudzież Myanmar, jak kto woli ;P).
Składniki:
- 300 -350 gram krewetek
- połówka średniej cebuli
- łyżeczka drobno posiekanego świeżego imbiru
- dwa ząbki czosnku
- papryczka chili bez nasion, drobno posiekana
- łyżeczka kurkumy
- pół łyżeczki mielonej papryki
- 1/4 łyżeczki mielonego kardamonu
- 200 ml mleczka kokosowego
- pomidor
- świeża kolendra
- olej
Uwagi: W przepisie podana jest cała papryczka chili bez nasion na 4-osobowe danie (ja jak zwykle zmniejszyłam proporcje do 2 osób). Osobiście zalecałabym jednak użyć całej i zostawić kilka nasionek. W przeciwnym razie curry wyjdzie trochę za mdłe i niewyraźne. Przynajmniej jak na mój gust, ale też zaznaczam, że z Maurycem lubujemy się w ostrych daniach.
Krewetki ładnie czyścimy (ogonki ewentualnie można zostawić, ja kupiłam już bez ogonków) i mieszamy z łyżeczką kurkumy. Cebulę, imbir, papryczkę chili drobno siekamy, czosnek przeciskamy przez praskę. Dodajemy resztę paprykę i kardamon, miksujemy na gładką masę. W moim przypadku była to względnie gładka masa ;) W głębokiej patelni podsmażamy na oleju na wolnym ogniu naszą cebulowo-przyprawianą pastę przez około 10 minut. Można dodać odrobinę wody i ładnie rozprowadzić. Podsmażamy aż pasta zacznie nabierać złoto-brązowego koloru. Wrzucamy krewetki, pomidora pokrojonego w drobną kostkę i mleczko kokosowe. Gotujemy jeszcze około 5 minut. Kolendrę siekamy i przystrajamy nią danie ;) Jeśli ktoś lubi kolendrę, można użyć więcej. U mnie niestety wystąpił deficyt, bo roślinka zamiast listki, wypuszcza mi kwiatki :/
Danie w pierwszym momencie nie powaliło mnie na kolana. Zdecydwanie było za mdłe jak na nasze gusta. Jednak po dodaniu ostrego sosu chili Sriracha, od razu bardziej posmakowało. Wylizaliśmy talerze do dna :D Ale na przyszłość użyję jednak więcej chili.
Wygląda wspaniale :) Ja krewetki uwielbiam, więc z pewnością by mi smakowało.
OdpowiedzUsuńJa krewetki w każdej postaci i w kazdej ilości..:) a te twoje wygladaja bardzo zachęcająco:)
OdpowiedzUsuń