Choć nie mamy zwyczaju obchodzenia Walentynek, postanowiłam wczoraj przygotować na obiad coś specjalnie dla Maurycego. Zupa cebulowa jest jedną z jego ulubionych, mi natomiast smakuje tylko jeśli sama ją ugotuję. Musi być dobrze przyprawiona, inaczej wydaje mi się jakaś taka za słodka, wręcz mdła. Uwielbiam jednak ciągnący się, roztopiony żółty ser, który spoczywa sobie na dnie miseczki. I nieodzowna bagietka!
Składniki:
- 4-5 dużych cebul
- ząbek czosnku
- litr bulionu (użyłam warzywnego)
- listek laurowy
- tymianek
- pieprz
- sól
- olej/oliwa
Odstępstwa: A jakżeby inaczej, coś musiałam zmienić. Tymianku w naszym Kurniku jeszcze nikt nigdy nie uświadczył, więc pozwoliłam sobie zastąpić go wyhodowanym na balkonie, własnoręcznie zebranym i wysuszonym nad kuchennym stałem oregano. A co mi tam!
Cebule i czosnek obieramy, siekamy i podsmażamy na oleju/oliwie, aż się ładnie zrumieni. Ale tak solidnie zrumieni i nabierze słodkości. Dodajemy bulion (lub do bulionu, zależy gdzie cebulkę smażyliśmy...), liść laurowy, zioło i gotujemy na niewielkim ogniu przez pół godziny. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
ja też lubię dobrze przyprawioną i dobrze zesmażoną i wyglada bardzo podobnie do twojej:)
OdpowiedzUsuńwierzę, że musi być dobra w takim razie! :D
UsuńUwielbiam zupę cebulową, moja wychodzi nieco gęstsza. Na koniec wlewam ją do żaroodpornych naczynek, na wierzch kładę duże kawałki chleba, posypuję startym serem i na kilkanaście minut do piekarnika :) pycha.
OdpowiedzUsuńRobie :) właśnie robie
OdpowiedzUsuń