Naszła mnie ochota na gulasz. Taki prawdziwy, gęsty, mocno paprykowy węgierski gulasz. Pogrzebałam w internecie i co się okazało... że oryginalny gulasz (przynajmniej pod ową nazwą na Węgrzech występujący) to w moim rozumowaniu zupa gulaszowa! O nie, co za rozczarowanie. Poczytałam jeszcze trochę i postawiłam na tradycyjną potrawkę wywodzącą się od owego gulaszu. Pörkölt, jawił się w mej wyobraźni jako aromatyczne, gęste danie, gdzie kawałki soczystego, kruchego mięsa toną w paprykowym sosie. Nie myliłam się!
Składniki:
- 400 g mięsa wołowego, pokrojonego w dużą kostkę
- średnia cebula
- 2 czerwone papryki
- pomidor
- 2 łyżki oleju
- pół łyżeczki mielonej papryki (najlepiej słodkiej, ale ja się nie mogłam oprzeć, żeby nie dodać trochę chili)
- sól
Uwagi: Przepis pochodzi ze strony www.budapeszt.infinity.waw.pl, ale proporcje zmniejszyłam o połowę. Danie jednak jest tak pyszne, że następnym razem chyba zrobię pełną porcję.
Cebulę szatkujemy i wrzucamy na rozgrzany olej, żeby się zeszkliła. Dodajemy mięso i obsmażamy przez parę minut (mogłam w sumie i dłużej podsmażać, choć i tak wyszło świetne). Papryki kroimy w kostkę i dorzucamy do garnuszka. Doprawiamy solą. Pomidor pokrojony również w kostkę się już niecierpliwi, więc zapraszamy go, żeby dołączył do imprezy wraz z towarzyszką mielona papryką. Wszystko ładnie mieszamy i zostawiamy na małym ogniu, żeby się podusiło. Ja zostawiłam na jakieś 2 godzinki od czasu do czasu mieszając.
Potrawka wyszła cudownie. Ciepły aromat słodkiej papryki potrafi rozchmurzyć nawet ponury, szary dzień. Mięso było delikatne i przesiąknięte dobrocią, którą podzieliły się czerwone warzywka. Maurycy zajadał się, aż uszy się trzęsły! A tu jeszcze mini langosze czekały w kolejce... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz